Kto nie pamięta makaronu z jogurtem na obiad lub z sosem pomidorowym, z torebki – ten życia studenckiego nie miał. Proste prawda? Proste jak kanapka studencka,
a kanapka studencka to chleb posmarowany nożem. I w rzeczy samej o prostotę chodzi …ale nie o pornografię kulinarną …jaką żywią nas na lewo i prawo …a zwłaszcza na lewo.

fot. Ignac Tokarczyk
Smak w moim życiu jest sprawą niemal kluczową, bo ja jestem kobietą zmysłową
i można mnie urobić łatwo, czymś co strzela prosto w zmysły moje. Mam jeszcze innych kilka. Pierwszy raz w życiu czułam smak tak wyraźnie, kiedy ojczym wyhodował pomidory. Zapach tych liści pomidorowych i krzaków przyprawiał mnie
o eksplozję ślinianek. Pokochałam wówczas do czerwoności serca ten prosty smak pomidora. Niemal rytualnie kroiłam go, kładąc na jeszcze gorący. chleb A babcia groziła, że zemrę na skręt kiszek z topiącym się masłem śmietankowym, na brodzie. Włączałam, wtedy telewizor z rozstrojonym potencjometrem i oglądałam występy podczas festiwalu w Opolu, zajadając te pyszności (dziś jeżdżę na festiwal w Opolu
i pracuję tam). I wciąż kocham te same kanapki. Wącham pomidory i dotykam zanim kupię …Masło uznaję tylko śmietankowe. I chleba wciąż szukam podobnego. Proste …ale najtrudniej to znaleźć.
Natomiast po rosole poznaję jakość restauracji. Jeśli gospodarz poda Ci „oszukany” rosół … to w niczym innym także nie wolno mu ufać. I nie mówię tylko
o kuchennych sprawach. Rosół to sprawa życia i śmierci. Parafrazując po rosole ich poznacie.
Pomidorowa to też jest sprawa warta omówienia, ale tutaj podzielą się zaraz na tych co z ryżem i tych co z makaronem. Żadne kremy …czy musy….ma być kwaśna pomidorowa i mogę być testerką, jakby się kto pytał. Poste życie jest najtrudniejsze…
i prosty smak najłatwiej sfalsyfikować. Ale uzyskać nieskalanie prawdziwy to sztuka. O! małosolne trzeba zrobić! I smalcu jedna taka obiecała natopić, co się przechwala, że robi najlepszy w mieście. Bo lubię chleb z dobrym smalcem. Pyszne to nie znaczy od razu… comber jagnięcy w smardzach pod pierzynką z hummusu.
Moja babcia , gdy nam nie było „za bogato” gotowała nam zupę z mleka na słono, klusek rwanych i ziemniaków. Do dziś ten relikt dzieciństwa odtwarzam. Moc jest w tej zupie. Skoro przeżyłam niejedno. Ja bardzo cenię w kuchni wyrafinowanie
i jestem otwarta na różnorodność . Może to dlatego, że w życiu poznałam smak wytrawny i smak pospolity. I oba umiem docenić. I odróżnić jeden od drugiego.
Także w człowieku szukam prostolinijności. Szukam wyrafinowania, ale bez wyrachowania.Szukam szczerości. Prostych zasad. I w takim człowieku rozsmakowuję się, takich ludzi kocham i podziwiam. Ze smakiem, bez chemii, o świeżym umyśle, którzy umieją się pięknie podać, co nie trują. Po innych mam czkawkę. Na innych alergię. Na pozostałych zjadam zęby. Ale jak to mówią „starożytni” Rosjanie: „Cierp, Kozacze, atamanem będziesz”. Zdrowia.